Żegnaj Marku…
W końcówce lat siedemdziesiątych dwa lata z hakiem mieszkałem w Warszawie na Okęciu. Przebywając z moimi bielskimi kolegami latającymi w liniach lotniczych LOT, jak Tosiek Zeman, Zbyszek Kubicki, Alek Bylok poznałem wielu pilotów w tym Marka Szufę. Na osiedlu głównie zamieszkałym przez rodziny pilotów mieliśmy okazję spotykać się dość często. Po powrocie do rodzinnego Bielska nasze kontakty miały miejsce sporadycznie, np. na obozach kondycyjnych organizowanych w Zakopanem, w Transportowcu pod Szyndzielnią, aż do sierpnia 1987 roku, kiedy na lotnisku w Bielsku-Białej zaplanowano rozegranie II Mistrzostw |wiata w Akrobacji Szybowcowej. Zjechała się światowa śmietanka pilotów akrobacyjnych.
Wśród polskiego teamu był również Marek Szufa. Ówczesny Kierownik ABB płk Stanisław Fedyszyn ostro wykorzystywał moją osobę do pomocy w obsłudze Mistrzostw, tak więc miałem niepowtarzalną okazję poznać najlepszych akrobatów z bliska. Poznałem wtedy między innymi Krzysia Wyskiela, Andrzeja Tomkowicza, Janusza Kasperka, Marka Hernika, a także guru akrobatów Helmuta Stasia. Zaczęło się szaleństwo treningowe, Polacy startowali na wysłużonych Kobuzach. Już podczas treningu na Żarze Andrzej Tomkowicz skacze z Kobuza, który rozsypał się nad Jeziorem Międzybrodzkim, po wylądowaniu w wodzie, dopływa szczęśliwie do brzegu. W Bielsku-Białej również trwają treningi. Po wykonaniu lotu Marek Szufa w pozycji z wiatrem przechodzi na plecy i w tej konfiguracji wykonuje trzeci i czwarty zakręt. Na prostej do lądowania również jest na plecach. Na ziemi konsternacja, co się Markowi mogło stać ? Prawie na granicy lotniska dosłownie w ostatniej chwili Marek odwraca Kobuza i spokojnie ląduje… Wśród kierownictwa i sędziów szok. Zawieszają nieszczęsnego pilota w dalszych lotach. Następnie jakoś wszystko rozeszło się po kościach i Marek mógł startować w mistrzostwach, zdobywając tytuł vice-mistrza świata. Drużynowo zdobyliśmy mistrzostwo świata.
Od tych mistrzostw spotykałem Marka w przeróżnych sytuacjach czy to kolejnych mistrzostwach, czy póĽniej na pokazach.
Od kilkunastu lat mieszkając w Bielsku-Białej gościłem Marka również u siebie w domu, spędzając czas na „klikaniu” w laptopach, długich nocnych pogawędkach. Często komunikowaliśmy się via skyp`e. Ostatnio w kwietniu omawiając jakiś interesujący nas sprzętowy fotograficzny temat. Marek wspominał o swoim sukcesie lotniczym, gdy z powodu ataku zimy lotniska w Stanach były właściwie zamknięte, i On Benkiem 767 jako jedyny wyleciał z Europy lądując w bardzo trudnych warunkach na lotnisku O`Hare w Chicago. Podczas ostatnich pokazów lotniczych w Bielsku-Białej (2010r.) dzięki naszej współpracy powstała ciekawa, niepowtarzalna seria zdjęć Jaka 18 i Christena Eagle II. Latanie a właściwie pozowanie samolotami do zdjęć Markowi nie sprawiało żadnych trudności, cechowała perfekcja w lataniu, zresztą ponad dwadzieścia tysięcy godzin spędzonych w powietrzu za sterami małych replik do wielkiego Boeinga 767 świadczy samo za siebie.
Łączyła nas, chyba mogę to powiedzieć wieloletnia przyjaĽń. Niestety siła wyższa w sobotę nas rozdzieliła na zawsze. Dzisiaj poświęciłem dzień na wyszukiwanie zdjęć w archiwach
i umieszczanie ich na stronie. Opracowywaniu zdjęć towarzyszyły wspomnienia, które opiszę w kolejnych tekście za kilka dni, gdy wrócę do równowagi po sobotniej tragedii.
wojtek gorgolewski gorgol
|