Dzień 7
Wracając do dnia 1 (http://www.gorpol.pl/?site=54&artykul=24 ) to muszę stwierdzić, że ta jazda do szkoły podstawowej na „winogrono” lub na zderzaku tramwaju dała dużo i w niedalekiej przyszłości przydała się. Dzięki temu dzisiaj mogę pisać te słowa, bo na ten przykład wymyśliliśmy z kumplami z ulicy Brodzińskiego, kto najbliżej podjedzie na rowerze do głównej ulicy o miłej nazwie Cieszyńska. Wygrałem ten zakład, zderzając się z moim ojcem, który wracając z pracy na motocyklu zderzył się ze mną na rowerze na skrzyżowaniu. Nie ma słów które oddałyby ból moich pośladków po rozmowie z ojcem na terenie naszej posesji...
Ale zakład wygrałem ! Wygrałem też kolejny, zimą. Chodziło o to by na sąsiednim stawie zamarzniętym w zimie podjechać na łyżwach jak najbliżej cienkiego lodu, gdzie wpływał do stawu strumyczek ( dzisiaj na miejscu stawu stoi duży budynek ). Wygrałem ale lód się załamał i jak lodołamacz brnąłem przez cały staw w panice na drugi koniec. Jak myślicie, co mnie w domu czekało ? Z tym stawem Śledziaków, bo do tej rodziny staw kiedyś należał miałem więcej przypadków, które prowadziły prosto do nieszczęścia. 23 kwietnia w dniu moich imienin mama mnie wystroiła, urwałem się na chwilę i spotkałem się z koleżkami nad stawem. Wieszaliśmy się na gałęziach wierzb rosnących na brzegu stawu – tylko moja gałąź się złamała i wpadłem do stawu pełnego żabiego skrzeku. Normalka – w domu mogłem zapomnieć o imieninowym torcie, za to mój tyłek ponownie był w „obróbce”. Dodatkowo jeszcze worek z fasolą czekał na mnie do klęczenia za karę w kącie. Takie były początki moich nieszczęść. Później było zdecydowanie gorzej. Ale co najważniejsze dalej żyłem przekonany że najgorsze już za mną. I myliłem się. Każde zimowe wyjście na narty ( drewniane klepki ) na pobliskie „działki” czy na „steinbruch”, czyli wielką dziurę po pobliskim kamieniołomie, kończyły się po zmierzchu wołaniem mojego ojca – Wojtek do domu ! Wiedziałem że będzie delikatnie mówiąc nieprzyjemnie, więc dalej szalałem po ciemku narciarsko na skalistych ściankach kamieniołomu, by ponieść karę za jakieś konkretne przewinienie. Normalka. Dzisiaj słyszę od czasu do czasu, że moje pośladki mają coś w sobie i pociągają płeć piękną, wiem – mają setki razów wymierzone ojcowską ręką czy czymś co miał pod ręką. I jestem mojemu ojcu – Antkowi bardzo wdzięczny za tak skuteczną pracę nad moim image... Zdjęć z tego okresu nie mam, jednak nie trudno sobie wyobrazić opuchniętą od razów dupkę... Dalej w następnym odcinku będzie jeszcze ciekawiej hłe, hłe... Bo będę starszy, dorastający, pierwsza miłość...
|